Za co nienawidzę świąt?

Świąteczne reklamy i piosenki w listopadzie. Promocje i ozdoby prawie dwa miesiące przed Bożym Narodzeniem. "Kupujcie prezenty, super okazja, nie możesz jej przegapić!". Mniej - więcej takie hasła walą do nas zewsząd i nie wiem jak Was, ale mnie doprowadząją do obłędu. Kiedy kilka dni po Wszystkich Świętych na półkach sklepowych po zniczach widzę mikołaje i choinki to dosłownie opadają ręce. W głowie świeci kolorowy jak choinkowe światełka napis: ZACZĘŁO SIĘ. I doskonale wiem, że gdy będziemy siadać 24 grudnia do wigilijnej kolacji, jedyne o czym będę marzyć - to aby się to jak najszybciej skończyło. Będę rzygać tęczą, choinkami i reklamą coca-coli. Cała magia świąt spierdzieli z tego globu razem z reniferami i brodatym.

Pamiętam jeszcze czasy kiedy jako kilkuletnia dziewczynka czekałam na ten wyjątkowy czas. Bo wtedy był wyjątkowy. Potrawy wigilijne często pojawiały się na stole tylko raz w roku, bo nie było nas na nie stać i nigdy nie było ich aż 12. Ja cieszyłam się z byle pierdoły, którą znalazłam pod choinką. Od mamy z pracy dostawałam ogromną paczkę słodyczy, których zjedzenie dzieliłam na poszczególne dni i tygodnie, aby wystarczyły na jak najdłużej. Kochałam ubierać choinkę, robić własnoręczne ozdoby, dawało to ogromną radość. Czekałam na pierwszy śnieg, pierwszą gwiazdę - wtedy było to naprawdę magiczne.

Teraz na kilka dni przed wigilią widząc wypełniającą się lodówkę po brzegi, już boli mnie serce, bo doskonale wiem że spora część tego jedzenia wyląduje w śmietniku. Spędzając dobre trzy dni w kuchni i słuchając radia gdzie w kółko mielone są kolędy, "Last Christmas" i Mariah Carey " All I want for Christmas is You" (ciekawostka - właśnie sprawdziłam: Mariah Carey " All I want for Christmas is You" zostało wydane 1 LISTOPADA 1994 - cwaniaki już wtedy wiedzieli, że biznes się będzie kręcił ). Nie chce mi się już jeść ani tego barszczu, ani ryby ani śpiewać kolęd - a to jest dopiero początek męczarni, bo trzeba przesiedzieć przy stole, znosić przede wszystkim tych mniej lubianych członków rodziny, przetrawić tą wielokrotność jedzenia które jemy normalnie, bo przecież nie można odmówić jeszcze jednego kawałka babci, cioci itp Nie można o nikim zapomnieć, wszystkich odwiedzić, bo zaraz ktoś się obrazi, no bo jak to tak, przecież święta spędza się z rodziną ... 

Wiele osób nie zdaje sobie sprawy, że w dzisiejszych czasach w ogóle święta, a szczególnie te Bożego Narodzenia są jedym wielkim chwytem marketingowym.
Wydajemy masę pieniędzy na jedzenie, ozdoby, prezenty. Prezenty często są nietrafione i szybko trafiają do kosza, ozdoby dziadowskie i nie są w stanie przetrwać nawet jednego sezonu, a jedzenie ... Trzy dni gotowania na dwa czy dwa i pół dni świętowania?

Naprawdę zaczynam zazdrościć moim rodzicom świąt w ich czasach, bo mimo że ciągle czegoś brakowało - wszystko było jakby prawdziwsze - kupowało się żywe drzewka, bo nie było sztucznych, plastikowych choinek których teraz pełno. Ludzie byli naprawdę razem, świąteczne życzenia były jakby bardziej szczere, nie to co smsy z wierszykami z internetu.

Marzę o świętach w jakiejś góralskiej chacie, przy kominku i dobrym grzańcu. Bez internetu i zasięgu, żeby nikt nie wisiał na telefonach i siedział przy komputerach, żebyśmy przez chwilę się zatrzymali, przestali gnać nie wiadomo gdzie i po co, nauczyli się cieszyć się tym co teraz i tu.

A Wy co myślicie o świętach? Lubicie/nie lubicie? Ochodzicie? Chętnie poczytam komentarze :)

Buziaki

M.